Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

z niemi popisywać nie umie i gra rolę bufona, ale nie zbywa mu może na przebiegłości.
— Dla mnie on zagadką, — odezwał się Komarzewski — bo obok chwil szału ma momenta wielkiego rozumu.
— A zdaje mi się, że głaszcząc miłość własną jego, pozyskać go można. Rozumiesz to, że ja się mu wpraszać nie mogę, — rzekł król — musi on mnie zaprosić, ale radbym, ażeby się to stało.
Po tej krótkiej rozmowie z Komarzewskim, król w parę godzin, wyszedłszy z gabinetu, wśród osób, które codziennie zrana przychodziły mu się pokłonić i dowiedzieć, czy niema rozkazów do wydania, zobaczył kasztelana Platera. Był to jeden z przyszłych towarzyszów podróży, tak niezbędny, jak ks. Naruszewicz. Nie było tajemnicą dla nikogo, że Plater utrzymywał pracowity dziennik swojego żywota i czynności. Układny, zręczny, ani się nadto narzucający, ani dający zatrzeć i zakryć, Plater był jednym z najpraktyczniejszych dworaków, przewidujących zawsze przyszły wiatru kierunek i zastosowujących się do niego. Płynąć przeciwko prądom i narażać się na walkę nie lubił. Z twarzy jego wyczytał Naj. pan, że kasztelanowi pilno było coś mu oznajmić, a że miał wyśmienite stosunki