i z ambasadą, i potrosze wszędzie, król, zręcznie manewrując, przybliżył się do niego.
— Najjaśniejszy panie, — szepnął Plater — jedziemy z Białowieży do kanału, potem kanałem, część drogi wodą, dalej lądem, ale cała ta podróż może się nazwać hydrograficzną, a jednej rzeczy zapomniano w niej.
— Jakiej? — spytał król.
— Całemu światu wiadomo, że w Albie wojewoda wileński pokopał kanały i jeziora, dla zafundowania tam floty i odrodzenia marynarki — rzekł kasztelan. — Oglądać kanał muchawiecki, a nie widzieć marynarki Radziwiłła, co świat na to powie?
Zdziwił się król tej interpelacyi i, zamiast odpowiedzi, wtrącił:
— Nie widziałeś dziś jenerała Komarzewskiego?
— Ani nawet wczoraj — odparł Plater.
— Zkądże ta myśl o Albie i marynarce radziwiłłowskiej? — rzekł król.
— Myśl ta, przyznać muszę, nie moja, — pokornie odezwał się kasztelan — słyszałem ją z ust wielu przyjaciół księcia wojewody.
Mówiąc to, pilno w oczy spoglądał Naj. panu, który stał napozór zimny i roztargniony. Trwało milczenie chwilę. Plater czekał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.