Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

W parę dni potom mówiono już głośno o tem, że król zechce zapewne Radziwiłła odwiedzić, że książe zapewne prosić go nie omieszka, i że pożądanem byłoby, aby w ten sposób królewski obóz się na Litwie ubezpieczył od nieprzyjaciół, jakich mu upadek Tyzenhauza przymnożył. Z obu stron rozpoczęły się rokowania w tym celu.






Książe wojewoda wileński miał wprawdzie spisane sługi swoje i postanowioną ich liczbę, ale fantazya pańska nieustannie ją zmieniała. Mało kto się odprawiał, w ciągu roku zaś bardzo wielu przybywało. Odchodzili ci tylko, którym się dostawało dożywocie i chleb łaskawy dla wieku, zastaw lub dzierżawa; natomiast zjawiali się kandydaci na ich miejsce i zajmowali synekury mnogie, mnożąc liczbę darmozjadów i tak znaczną. Rachowano do dworu i dworzan i takich, którzy zaledwie parę razy do roku przybywali do Nieświeża po wyznaczone jurgielty i dla przypomnienia się księciu jegomości. Wielu ze sług swych książe nie znał wcale. Oprócz nich trafiało się, iż od familii i przyjaciół przyjeżdżali posłańcy z listami, którym na