Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

łym musiał zrobić znajomość i zbadać go — zapoznał się z nim zaraz, rozpytał go i, gdy się okazało, że biednym był — począł się nim zajmować. Zdaje się wszakże, iż nie tyle bieda co nazwisko, przyciągało do niego Szerejkę. Utrzymywał bowiem, że się zwał — Poniatowskim.
Nie zważano jakoś na to, a powszechnie, albo go zwano Rusinem, albo Filipem po imieniu. Szerejko tylko sobie nazwisko zanotował w głowie dobrze.
Ów pan Filip na dworze wcale się nie odznaczając niczem, ginął w wielkiej liczbie sobie podobnych. Służył panu Borzęckiemu, który już wielkim panem był i chętnie się nim wyręczał bardzo dobrze, a choć może o sobie pamiętał i dwa koniki karmił, nie mając prawa tylko do jednego, nic mu zarzucić nie było można. Borzęcki klepał go po ramieniu, obiecywał pensyą powiększyć i raz gratyfikacyą wyrobił.
Od czasu do czasu, Szerejko się do niego dowiadywał i nie spuszczał go z oka.
Rusin miał mieszkanie nad masztarniami, dwie izby trochę niskie, ale wcale porządne. Czuć w nich było skóry, rzemienie, dziegieć i farby, któremi na dole powozy stare odświe-