Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

kopolanie, gromadami na Wołyń i na Ruś się przesiedlali od wieków, gdzie o ziemię łatwiej było i nie taką piaszczystą, jak na Mazurach? Wyście też z tego samego pewnie Poniatowa, co i król. A herb wasz jaki?
Filip się zarumienił i w głowę poskrobał; głos mu ścichł.
— Musi być Ciołek, kiedy inni Poniatowscy go używają — szepnął bojaźliwie.
— Mów śmiało, że Ciołek — przerwał, śmiejąc się, Szerejko. — Co masz sobie żałować. Szlachcic jesteś, no, a szlachty Poniatowskich innej niema, tylko Ciołek.
Filip dumał... chwilę oba milczeli, Rusin, jakby strwożony, w ziemię patrzał, Szerejko na niego.
— Mieliście kiedy posiadłość jaką? — zapytał.
— Ojca ja nie pamiętam, — począł pisarz — a matka nieboszczka rozpowiadała, jakobyśmy dwie wsie mieli, tylko kiedy i jakie, nie wiem. Ojciec jednak u Lubomirskiego potem był w urzędzie i gracyalistą.
— A papiery masz jakie? — badał Szerejko.
— Jużcić mam! — zawołał śpiesznie, klucze dobywając z kieszeni Filip i idąc do skrzynki.
Otwarłszy kłódkę i zamek od niej, począł