Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

oczu już naówczas bolących, niewiele zdala mógł rozeznać, więcej dla formy, niż z potrzeby, mianowany był Litwin Estko, maleńki, żwawy, ognistego temperamentu człowieczek, który, choć poza Warszawę i Kraków nigdy nie wyjrzał, a samouczkiem się mógł zwać, miał się za niewiele pośledniejszego od Bacciarellego i Smuglewicza. Estko, od którego też tu niewiele wymagano, malował wszystko, co kto zapragnął: portrety, obrazy świętych do kościołów, alegorye dla pań, kwiaty, herby, a odznaczał się tem szczególnie, że robił prędko, i z tego co wymalował, zawsze był bardzo rad, począwszy od kuchtów do księcia chwaląc się przed wszystkimi dziełami swojemi.
Księciu tem zaufaniem w sobie umiał natchnąć taką wiarę w talent, zdolność, znajomość sztuki, pomysłowość swoję, iż Estkę nad wszystkich współczesnych mistrzów cenił.
— Wiem, — powiadał cicho — że król mi zazdrości, a radby go odmówić, bo z Estki miałby dopiero malarza co się zowie, ale poczciwy Litwin ode mnie nie odejdzie za żadne pieniądze.
Prawdą a Bogiem, wistocie poczciwy Estko był przywiązanym do domu książęcego, a choć