Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

z wiarą w siebie, nie miał ochoty narazić się na walkę i współzawodnictwo z Bacciarellim.
— To, panie, Włoch, — mówił głową kręcąc — alboby mnie intrygą osławił i pozbył się obelżywie ze dworu, albo nawet struć gotów!
Malował więc portrety księcia, rodziny, sąsiadów, przyjaciół, wymalował nawet Neptę ze szczeniętami, i z Nieświeża ruszać się nie myślał. Gdy wielkich portretów olejno na sztaludze nie miał, robił małe miniatury wcale nawet udatnie. Wiadomem było naówczas całemu światu, że król w sztuce się kochał, obrazy skupował i zbierał, znał się na nich i zajmował gorąco malarstwem. Na pierwszy więc odgłos, że król miał przybyć do Nieświeża, Estce serce w piersi uderzyło. Trzeba się popisać przed królem.
Pierwszej nocy zasnąć nie mógł. Jakąś alegoryą na wielką skalę koniecznie króla powitać było potrzeba, ale gdzie ją umieścić i jaką? Na bramie tryumfalnej malować na to, aby pierwszy lepszy deszcz jesienny arcydzieło zniszczył, a płótno potem gdzieś w kąt rzucono — Estko ani myślał.
W ogromnej sali, w której się całe towarzystwo gromadzić miało, sufit był bialuteńki i pusty. Dla Estki kilka tygodni starczyło, aby