Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

skiego. Koncepty nadzwyczajne wojewody bardzo łatwo mogły go na pośmiewisko narazić. Ze dworu króla płynęły korespondencye do gazet holenderskich i paryskich; łatwo w nich mogli pismaki pochwycić stronę śmieszną tych popisów bogacza i dumnego pana. Rzewuski stał jak na straży, aby od wybryku jakiegoś uchronić.
Tymczasem wszystko to, co dotąd Radziwiłł wymyślił, co mu poddano, nie zaspokajało go i nie starczyło.
— Co mi tam, panie-kochanku, — wzdychał codzień wieczorem — to są wszystko rzeczy oklepane, stare, a jabym mu tu chciał coś takiego pokazać, czego on ani nikt nigdy jeszcze nie widział.
— Jak mu książe skarbiec pokażesz, — oponował Rzewuski — to dosyć, takiego on nie widział pewnie nigdy... a cegły złote z herbami radziwiłłowskiemi, niechajże z nich kto zda resztę?
Książe rękami poruszał, jakby muchy opędzał; wszystko to nie starczyło. Męczył się widocznie.
Naostatek, nazajutrz po naradzie o suficie, dzień zaledwie świtał, a książe, z wyjątkiem gdy był na polowaniu, często długo zrana zasypiał, tym razem zaś obudził się, wrzawę ogromną