zrobił wołaniem na pokojowców i jednego z nich posłał po pana Seweryna Rzewuskiego, który wysypiał się jeszcze w najlepsze.
Przebudzony, nie mógł zrazu się opamiętać, co się stało, poco mu o tej godzinie zrywać się kazano, ale naprędce się przyodziawszy, mrucząc, pośpieszył do wojewody.
Znalazł go na ogromnem łożu z pawilonem, wyobrażającym paludament książęcy z koroną w górze, z bukietami piór strusich po rogach, niespokojnie się przewracającego, tak, że kołdry i okrywki z nóg i z siebie na ziemię pozrzucał.
— Co księciu jest? — zawołał, wpadając do sypialni Rzewuski. — Czy nie chory?
— Ale gdzie tam, gdzie tam, panie-kochanku! — począł wojewoda, wychylając się z łóżka i sapiąc. Chciałem ci się pochwalić.
Uderzył w dłonie.
— Oto, panie-kochanku! mam! mam! znalazłem! Teraz mogę powiedzieć już, że im pokażę taką rzecz, jakiej nie widzieli i nie zobaczą.
Rzewuski, zrezygnowany, ale smutny, siadł słuchać; był pewien jakiegoś wybryku i w duszy Pana Boga prosił, aby mógł salwować krewnego od szyderstw, uchować go od wyśmiewań.
Na księciu widać było poruszenie nadzwy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.