— A cóż! a co! powtarzał, ciągnąc za rękaw Rzewuskiego — co mówisz?
Sprzeciwić się takiemu wybuchowi nie było sposobu, pan Seweryn spuścił oczy, zamilkł i szepnął poczekawszy.
— Ale, mości książe, to będzie trudne do wykonania, a jak się nie uda, żeby na śmiech nie naraziło.
— Jakto! na śmiech! ba! — krzyknął książe, — drżeć będą, ogniem zapłonie cały Nieśwież, zobaczysz! Gibraltar zaraz dziś każę zacząć budować, statki wszystkie postawić na stopie wojennej, działa na nie powtaczać. Zobaczysz, to będzie widowisko, jakiego świat i korona polska nie oglądała, ja ci powiadam, panie-kochanku.
Rzewuski pomyślał sobie tylko.
— Ale pocóż mnie tu było budzić?
Książe wyglądał aprobaty, której się nie mógł doczekać.
— No, cóż ty mówisz, panie-kochanku? Król zgłupieje na ten widok! hę! począł śmiejąc się. Ja prochu nie pożałuję.
Pan Seweryn zebrać się wkońcu musiał na pochwałę.
— Rzecz bezwątpienia będzie osobliwa, — zamruczał, — bardzo osobliwa, byle się tylko udała.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.