Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

Filip był jej niezmiernie wdzięcznym i naturalnie zakochać się musiał, bo panna Monika była zalotną, a na wdziękach jej nie zbywało. Powiadano o kilku już, co się z nią żenić chcieli i mieli, ale zawsze wkońcu jakoś małżeństwa się te rozchwiały.
Filipowi o ożenku ani było myśleć, ale nie mógł, pomimo to, obojętnym być na wdzięki Monisi. Zobaczywszy ją zdaleka stojącą w ganku, albo w ogrodzie, biegł Rusin co tchu, aby ją choć powitać, ukłonić się i słowo jakie powiedzieć. Nie miał dla niej tajemnic, a gdyby nawet chciał, nie potrafiłby był ich utrzymać, tak zręcznie je z niego wydobywać umiała. Byłto jej wierny sługa, którego w najrozmaitszy sposób używała, gdzie i jak jej było potrzeba.
Po konferencyi z Szerejką, pierwsza myśl, jaka przyszła Poniatowskiemu, była — zwierzyć się i poradzić panny Moniki, ale tak mu polecił nie wydawać się z tem Szerejko, tak się Filip lękał, aby mu co szyków nie pomieszało; wostatku przypomniał sobie, że kobiety bywają długojęzyczne, i postanowił milczeć.
Z tem postanowieniem potrzeba było unikać spotkania się z panną Moniką, bo sam on wiedział, że mu z twarzy wyczyta, iż coś tai, a potem łatwiuteńko go zmusi do spowiedzi. Powie-