przyozdobić alegoryą, wystawiono nawet tron, który znalazł się w spadku po Janie Sobieskim, a drugi dano mu do jego apartamentu.
Urządziwszy parę finf, z których się cieszył książe, bo trochę złośliwości zawsze w nim grało, pilno nakazał wszystkim, poczynając od Fryczyńskiego, aby bez wiadomości księcia samego, nikt się nie śmiał do króla przybliżać, żadnych mu petycyj podawać, niczem mu się naprzykrzać.
— Co ja zrobię, to ja wiem, i w tem będzie pewna miara, — mówił wojewoda — zadam mu pieprzyku, ale nienadto, bo zawsze to gość, choć Poniatowski, ale ta nasza szlachta, panie-kochanku, Szukszty, Pukszty, Rymgajły i Drygajły, którzy do króla, jak i ja ansę mają, a nasłuchali się, żem nieraz go wyśmiewał, gotowi sobie pozwolić... od tego wara!
Gdy się tak wszystko przysposabiało, chociaż wojewoda utrzymywał, że tu się bez niego obejść nie będą mogli, wypadło z etykiety, ażeby najprzód na granicy księstwa króla sam powitał, a zarazem go zaprosił. Ostatnich dni sierpnia Stanisław August miał być w Bielsku.
Rozstawiono więc konie i wojewoda, przybrawszy sobie za towarzyszów kasztelana trockiego Platera i szambelana Sobieskiego, puścił
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.