Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

wienia i zaspokojenia wojewody. Najtrudniejszem zadaniem dla Radziwiłła było wystąpienie z mową, a mowy jeszcze podówczas były niezbędne, nikt i nic od nich uwolnić nie mogło.
Książe miał zapas kilku frazesów, zresztą miewał zawsze u boku swego kogoś, co mu podpowiadał. Tym razem wziął to na siebie Plater, a wszyscy zgodzili się na to, że z powodu spóźnionej godziny, krótkości czasu i t. p., mowa musiała być niedługą.
Zastał w salce oświeconej, już oczekującego Najjaśniejszego Pana z ks. biskupem Naruszewiczem, Chreptowiczem i adjutantami. Jak zawsze w takich razach, król miał na ustach rozwieszony ten uśmiech, który z nich nigdy prawie nie schodził. Wyraz twarzy był pełen rozrzewnienia, jak gdyby czuł się prawdziwie uszczęśliwionym z widzenia tego «najlepszego ze swych przyjaciół».
Dla księcia było niepodobieństwem zdobyć się na tę grę fizyognomii, do której nie był nawykłym, oblókł się tylko w powagę wielką, dokuczliwą i nieprzyjemną, ale szczęściem, niedługo trwać mającą.
Plater się ustawił tak, aby mógł mu podpowiadać i książe wyraził swą radość z oglądania oblicza Najjaśniejszego Pana; powitał go w imie-