niu obywateli księstwa i województwa swojego, a razem oświadczył, że dom (nie on sam) Radziwiłłów, wdzięczenby był królowi swemu, gdyby raczył przyjąć w Nieświeżu gościnę i cokolwiek wypocząć po trudach podróży.
Wszystko to wojewoda, jak za panią matką pacierz wyrecytowawszy, nie bez zająkania, bo się musiał kąsać za język, aby swego «panie-kochanku» nie wciskać co słowo — odetchnął dopiero, gdy Plater zamilkł i wedle umowy, zlekka księcia za wyloty pociągnął na znak, że dojechali do końca.
Król, który słuchał, z wyrazem zachwytu na bladej i zmęczonej twarzy, natychmiast począł odpowiadać z serdecznością taką, jak gdyby z domem Radziwiłłów był w najściślejszych, nieprzerwanych stosunkach przyjaźni. Przyjął wdzięcznie zaproszenie, zapewnił, iż szczęśliwym będzie i t. d., i t. d.
Natychmiast po tem urzędowem powitaniu, rozmowa o ton niżej spadła. Król spytał o drogę, wojewoda pochwalił się pośpiechem, z jakim ją odbył i dołożył, że natychmiast musi nazad powracać, aby wesołą nowinę zwiastować domowi swemu. Zapewnił nawet Najjaśniejszego Pana, że w Bielsku spoczywać nie będzie i natychmiast napowrót do Nieświeża pośpieszy.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Król w Nieświeżu.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.