Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

w której ci zapłacę trud i odbiorę wszystko... a może za liche wynagrodzenie oddam ci Mielsztyńce.
— Więc ja mam pracować i łożyć na niepewne? — spytał Repeszko; — a na cóż mi się to zdało? Będę ważył, płacił, pocił się nadzieją, a potem...
— A potem ci łup wydrę może z przed paszczy... — przerwał Jaksa — ale ci zapłacę sowicie, słyszysz? zapłacę! O co idzie?... Zapewnisz sobie prawnie i znój i koszta. Repeszko stał milczący, w niepewności wielkiej... zawracało mu się w głowie.
— Dlaczegoż pan cierpiałeś biedę dotąd, mogąc...
— Nie mogłem... — zawołał popędliwie Jaksa.
— Dlaczego? dlaczego? Tak, jak ja dziś, podjąłby się był sprawy kto inny. W tem jest coś ciemnego...
— Tak... i to pozostanie ciemnem na zawsze — rzekł, śmiejąc się szydersko kasztelanic. — Dopóki żył Spytek jam o głodzie, śmierci jego czekał; wiedziałem, że jestem narzędziem zemsty Bożej i że się jej doczekać muszę... Zresztą, słuchaj Repeszko, nie chcesz... nie ma roboty, weźmie ją kto inny... Wolałbym ciebie, boś ty cierpliwa pijawka, która, gdy się raz do ciała przyczepi, wyssie z niego ostatnią krwi kropelkę.
Gospodarz zadrżał, czując się odgadnionym, a nie pojmując jak tu, w obcej stronie, gdzie go nie znano, gdzie niczem nie zasłużył na taki rozgłos... mógł go ktoś znać tak dobrze... Złożył ręce, podniósł oczy i westchnął, wzywając niebios na świadectwo, że go szkaradnie oszkalowano...
— A! panie mój! Ja, ja, najłagodniejszy z ludzi, który nikomu nie zmąciłem wody!... ja...
— Cicho, cicho... — przerwał kasztelanic — durz sobie kogo chcesz, nie mnie. Ja z pierwszego wejrzenia wyczytałem najtajniejsze myśli twoje, znam cię, odgaduję do szpiku. Mnie nie skłamiesz nic. Każ dawać jajecznicę i zająca...
— Papiery — dodał Jaksa — zostawiam ci na tydzień; po tygodniu przyjadę po odpowiedź, a dasz mi ją w dwóch słowach: tak lub nie. Za dziesięć dni będzie proces rozpoczęty, a za...