i przypomniawszy wieczór wczorajszy, poszedł się najprzód upewnić, że książka, którą wziął w bibliotece leżała w jego szafie. Zapieczętowane karty kusiły go; spojrzał na nie, ale jakież było podziwienie jego, gdy sznur znalazł potargany, pieczęcie załamane, tajemnicze arkusze rozlepione!...
Nie mógł uwierzyć swym oczom, tak był pewien, że wczoraj włożył ją na pułkę nietkniętą. Miałże ją przez sen nieprzytomny sam otworzyć, czy siła jaka tajemnicza rozkryła mu je umyślnie, aby nic ciekawości jego nie powstrzymało?...
Świat nowy, w który wchodził Eugenek, pełen widm, cudowności, duchów, podań żywych, tak był różnym od tego, do którego z dzieciństwa przywykł, oddychając powietrzem jasnem i weselem południa, sceptycyzmem Zachodu, to co doświadczał tak się nie godziło z tem w co wierzyć, a raczej w co niewierzyć go uczono, że chłopię pogodzić nie umiejąc sprzeczności, całe się czuło wzburzone, zachwiane.
Były to pierwsze w życiu jego zapasy. Odprawiwszy Zaranka do książek, krótki dzień dobry oddawszy matce, którą znalazł smutną, z oczyma do zapłakanych podobnemi, Eugenek pobiegł do biblioteki i tam zamknął się z rękopisem, aby pożreć chciwie jego tajemnicze karty.
Co się działo w sercu pani Spytkowej, tegobyśmy pewnie skreślić nie potrafili. Szczęściem w papierach, które służą za materyał tej powieści, znalazł się ułamek jej listu, pisany do przyjaciółki lat dziecinnych i powiernicy, z którą się każdem wrażeniem dzielić była przywykła. Daleka ta krewna mieszkała w Warszawie, gdzie mąż jej na dworze znakomite zajmował stanowisko. Wychowane razem, jak dwie siostry kochające się czule, Brygita i Łucya, rzadko się widując, zastępowały dla siebie świat cały. Jak Brygita, Łucya była nieszczęśliwą w małżeństwie, opuszczoną przez wietrznika, samotną, obie potrzebowały boleść z serca wylać, bo mało jest ludzi co ją zamknąć i w ciszy pokonać potrafią; latały więc co kilka dni
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.