Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

kojoną być nie może, a jednak, nigdy miłości upakarzającej pozbyć się nie potrafi! Praca lat kilkunastu nad sobą, siła moja, panowanie, w proch się rozpełzły, siebie nie poznaję. Wypędzam go... i lękam się aby nie poszedł; brzydzę się nim... i głosu jego, tego śpiewu dni wiosennych, słucham z rozkoszą; męczę się mojem spodleniem, niedolą... i czuję, że w paszczę smoczą pójdę słaba, złamana, gdy mnie zawoła, że zapomnę obowiązków dziecięcia, żałoby, którą noszę, imienia!...
„Wstyd mi siebie, a umrzeć nie umiem, a żyć bezecna pragnę.
„Ażebyś pojęła cała nędzę moję, powinnabym ci odmalować tę istotą, która we mnie wstręt obudzając, pociąga szatańskim urokiem.
„Kochałam go niedyś młodym, pięknym, pełnym szlachetności i zapału. Co za ruinę straszną uczyniły z niego lata! Szyderski, sterany, zimny, bezwstydny, czego nie mówi usty, każe się domyślać postawą, wzrokiem, ruchem, atmosferą, która go otacza... Jestto anioł upadły, czarny spalony, a ja skazaną jestem widzieć w nim i pod nim anioła marzeń moich. Gardzę nim i kocham go namiętnie, brzydzę się i żyć bez niego nie mogę, że będę szczęśliwą, że się zmażę słabością, że z tego tronu wdowiego, na którym siedzę królową, zejść będę musiała na niewolnicę wzgardzoną i służebną... a... nic już mnie powstrzymać nie potrafi.
„Pożegnałam go, odpędziłam jako Spytkowa; alem wyszła po chwili, przyciągając go słowem łagodnem, jak dawna kochanka. Nawet widok ludzi i dziecka nie powstrzymał mnie... Płaczę nad sobą gorzkiemi łzami. Chwilami winy wszystkie przypisuję sobie... to znów jemu; pałam zemstą i łzy leję. Na domiar nieszczęścia, przypomnij sobie nieprzyjaźń wiekuistą rodzin, którą ja odziedziczyć powinnam... Nie jestże to fatalność? Powiedz mi co mam czynić? Modlitwa nie pomaga, Bóg nie słucha...“