tam chodził, oprócz starego sługi, co uprzątając go, codzień w nim opłakiwał.
Eugenek miał już jakby złowrogie przeczucie jakiegoś wypadku. W ostatnich dniach rozmyślanie, czytanie starego rękopisu, wpływ miejsca znacznie go zmężniły. Chłopak spoważniał, i z obawą patrzał na matkę.
Wdowa minęła oratoryum i otwarła drzwi sypialni pustej. Słońce w całym blasku oświecało ją jaskrawo. Okiem objęła ją całą i zwróciła się do syna.
— Dziecko moje — rzekła... — trafia się w życiu, że i z najpogodniejszego nieba biją niespodzianie pioruny. Taki dziś uderzył we mnie i w ciebie... Przygotuj się mężnie do wielkiej i stanowczej w życiu zmiany. Nie jesteś już dziecięciem. Postanowienie moje jest niezłomne, to co ci oznajmię, stanie się i stać musi, choć mnie łzy kosztować będzie. Stracisz matkę... jadę, aby nie wrócić więcej — muszę!... Eugeniusz stał prawie osłupiały; pani Spytkowa mówiła dalej.
— Nim zaślubiłam ojca twojego, byłam przeznaczoną innemu. Kazano mi oddać rękę... usłuchałam woli ojca. Przez kilkanaście lat spełniałam obowiązki moje ciężkie, będąc mu posłuszną i wierną... Dziś jestem wolną. Człowiek, którego życie zatrułam, jest nieszczęśliwy; trzeba go ratować od zguby. Idę, gdzie mnie serce i obowiązek woła!... Rozbrajam wroga Spytków, oswobadzam was od zemsty. Moim narzeczonym jest... kasztelanic Jaksa.
Eugenek drgnął.
— Matko! — zawołał.
— Nie mów nic — odparła Spytkowa — zbliżając się i całując go w czoło. Na to nie ma ratunku, łzy ani zaklęcia nie pomogą. Proces o Mielsztyńce, który był dla ciebie groźny, jest skończony. Oto masz papiery. Nie zabiorę ztąd niczego. Wszystko co mi twój ojciec przekazał, oddaję ci i wracam; w jednej sukni ztąd wyjdę, jak przyszłam, nawet te klejnoty — dodała zrywając z palców pierścienie i łańcuch z szyi i kładąc je na stole — nie pójdą ze mną. Mały mój posażek
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.