Jednem z pierwszych jego postanowień było, nie wspominając o tem, co go od matki dzieliło, donosić jej regularnie o sobie. Czyby mu ona odpowiadała czy nie, przyrzekł sobie, ze raz w miesiąc wyspowiada się jej ze swego życia; miał to za obowiązek dziecięcia. Nie wymógł tylko na sobie, by ją inaczej nazwał w liście, jak dawnem pani Spytkowej imieniem i przesyłał pismo do Mielsztyniec, pewien będąc, że znajdzie drogę do sąsiedniego dworu.
Gdy pierwszy list taki odebrała matka, był on dla niej wyrzutem, groźbą, przestrachem. Długo nie śmiała go otworzyć, ale odwaga nie opuszczała jej nigdy na długo. Rozłamała pieczęć i zdziwiła się radośnie, nie znajdując ani słowa, któreby drażliwe położenie nowe przypominało. Syn, jakby odjechał od niej na chwilę, przypominał się jej i uniżenie ze swych czynności tłumaczył.
Niepodobna mu było nieodpisać... ale list matki był suchem błogosławieństwem i milczącym uściskiem. Ona nie mogła mu ze swych trosk, pracy i powszednich wypadków się spowiadać; jej życie nowe było oddzielone nieprzebyte od dawnego granicą.
Młody Spytek zjawił się w Warszawie nieznany nikomu, z nazwiska nawet obcy wszystkim... zmuszony szukać rodziny i stosunków. Z początku posądzono go nawet, że to imię mógł nosić i przybrać nieprawnie; dopiero krewni jego babki, Lubomirscy, i koligaci dalsi znacznych rodzin, dobrze poszperawszy w pamięci i genealogiach, przyznali się do młodego kuzyna...
Położenie to tem się przykrzejszem zdawało, że go wypytywano o rodzinę, o ojca, o matkę, a dziwiąc się puszczonej tak wcześnie na niebezpieczne morze świata młodości, domyślano jakichś nadzwyczajnych tego osierocenia przyczyn.
Przed najbliższymi wyznał Eugeniusz, że matka jego powtórne zawarła śluby, ale wcale im nie dał poznać, żeby się go wyrzekła i opuściła.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.