O trzy kroki czekał stary sługa, z zegarkiem w ręku. Repeszko już się zabierał iść, gdy w salach usłyszał wrzawę i głosy, chód kilku osób. Ciekawość wróciła; przytulił się do ściany, niby dla przepuszczenia przybywających, choć go przewodnik za rękaw pociągnął, i był świadkiem dziwnego śród grobowego tego zamku zjawiska.
Przodem szła słusznego wzrostu, średniego wieku kobieta, bardzo pięknych jeszcze rysów twarzy, w ubiorze amazonki, w kapeluszu z piórami na głowie i biczykiem w srebro oprawionym w ręku. Ogon aksamitnej, ciemno zielonej sukni niosła na ręku. Wyglądała jak królowa, a z powiek nieco przyciemnionych, osobliwszej barwy, jakby od płaczu poczerniałych, strzelały oczy jej czarne, ogniste, straszne płomieniami, które w nich gorzały. Lice jej nieco opalone świeżem było i jeszcze ani jedną nie napiętnowane marszczką. Czoło miała wysokie, bielsze nieco od reszty twarzy, pogodne ale smutne. Stworzoną się zdawała do rozkazywania i musiała wiedzieć o tem... Kibić jej, choć mogła mieć mniej więcej nad lat trzydzieście, łudziła kształtami dziewiczemi młodości w pełni rozkwitłej. Repeszko, nie wiedząc, kto była, łatwo się w niej domyślił pani domu, ona, postrzegłszy tę nieznaną sobie postać schyloną pokornie, wyprostowała się jeszcze bardziej, zmarszczyła brwi, zacięła wargi i ledwie odpowiedziawszy skinieniem głowy, minęła go szybko, kierując się ku drzwiom gabinetu...
Nie była samą; szedł za nią chłopak, mogący mieć lat piętnaście, nadzwyczajnej piękności, ale tak małego wzrostu jak pan Spytek i bardzo do niego podobny, wytwornie ubrany, wesół, śmiejący się, a za nim, w sukni duchownej, widocznie cudzoziemiec jakiś, wyfryzowany, w trzewiczkach i pończochach, z książką w czerwony safian oprawną pod pachą.
Był to Eugeniusz Spytek, jedyny syn państwa Mielsztyńskich, i przewodniczący jego wychowaniu l’abbé de Bury, słynny z przyjemnej uczoności, dowcipu, a później z wydanych dzieł kilku i ogromnie roz-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.