de Bury, nie budząc usypiającego wychowanka, wyszedł, aby się spytać, co się stać mogło; byłby wszakże z trudnością się rozmówił, gdyby wypadkiem nie przesunęła się w tej chwili blada jak marmur, zasępiona pani Brygida. Szła z oczyma wlepionemi w ciemność... z lampką w ręku... Ksiądz troskliwem pytaniem ją wstrzymał...
— Módl się, — odpowiedziała mu... pan i mąż mój niebezpiecznie zapadł...
— Cóż się stało?
— Nic... zachorował...
Była już noc, gdy sługa czuwający przy panu Spytku omdlałego podniósł z klęcznika, przy którym się modlił, i pobiegł oznajmić pani. Stary leżał z gorączką silną na łóżku. Natychmiast posłano po lekarza do pobliskiego miasteczka, a konie rozstawiono do Lublina, aby nad ranem mógł przybyć lekarz inny, Włoch, który największej sławy w okolicy używał. Spytkowa, na chwilę tylko odszedszy od łoża męża, wróciła przy nim zająć swe miejsce, milcząca, ale przerażona tem uderzeniem piorunu. Spytek był nieprzytomny, odzywał się jakby do niewidzialnych postaci łoże jego otaczających; to płakał, to milczał, lub modlił się. Potem, gdy chwilka snu jakby go pokrzepiła, budził się, poznając żonę, odzyskując zmysły, mówiąc chłodnie i rozważnie; ale te jasne momenta trwały krótko, a po nich zaraz jakby mgłą oblekał się umysł i znów wracali owi umarli do łoża... gorączkowe halucynacye, łzy i modlitwy...
Na krześle przy starcu, łzy nie roniąc, marmurowo spokojna siedziała Spytkowa; słuchała i patrzyła, jak się pogląda na spełnienie wyroku nieuniknionego. Trudno było odgadnąć, co się w jej sercu działo, jakiem uczuciem biło ono dla tego człowieka, który był jej mężem, którego dzieliła życie, zdając się nie podzielać ani pojęć, ani bólów, ani gorączkowych wróżb przyszłości. Niekiedy nawet zdawać się mogło, że pani Brygida, wcielona do tej rodziny, ani wielkiego do niej przywiązania, ani nawet spółczucia dla jej lo-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.