sów nie miała. Jak ofiara wyznaczona dla cierpień, dźwigała je nie jęcząc, nie żaląc się, ale nie pokazując też po sobie, by serce jej udział miało jaki w tych igrzyskach losu.
Śród nocy już przybył naprzód lekarz z miasteczka, ale oprócz gorączki, której uznał istnienie, niczego nie mogąc się dobadać, przepisał tylko lekkie przeciw niej środki; przyczyny choroby były dlań tajemnicą... Tymczasem noc przeszła bez zmiany; nadedniem nastąpił sen i nieco ulgi... Doktor Włoch nadążył około południa, gdy znowu gorączka się powiększać zaczęła i stopniami ku wieczorowi rosła, co zwiastowało rozwijanie się choroby, ale charakteru jej jeszcze określić nie było podobna.
W domu posępna panowała cisza; nawet Eugenek z książką w ręku, spokojny i smutny, siedział w sali, a serce jego prawie po raz pierwszy w życiu poczuło obawę i niepokój...
Niekiedy blada matka wychodziła odetchnąć do sali, całowała dziecię w czoło, szepnęła słów kilka księdzu... i powracała do łoża...
Czekano przesilenia, które przyjść miało nazajutrz lub później może. Ale tego dnia gorączka niesłychanie się wzmogła, chwile jasne znikły, chory był całkowicie nieprzytomny. Włoch nie krył się z tem wcale, iż nadzwyczaj małą miał nadzieję ocalenia pana Spytka...
Przebieg tej nagłej słabości był zwykły wszystkim gorączkom tego rodzaju. Kryzys nie przyniosła ulgi, a raczej przekonała, że chory sił do nowego życia już nie ma.
Następnych dni dogorywał tylko... wszelkie złudzenia trzeba było utracić. Szczęściem odzyskiwał przytomność, ale w chwilach takiego zwrotu tylu myślami się męczył, tylu obowiązkom chciał zadość uczynić, iż wysiłek zupełne wyczerpanie przyspieszał...
Dopełniwszy powinności chrześcianina uroczyście, wedle dawnego obyczaju, wobec całego dworu, gdyż chwila ostatniego pomazania łączyła się zawsze
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.