Nie skończyła się jeszcze żałoba uroczysta, rok i sześć niedziel trwająca, gdy niecierpliwie pono obrachowujący jej trwanie kasztelanic Iwo, który czatował na to, aby się dostać do Mielsztyniec... schwytawszy na przejażdżce Eugenka, poznawszy się z nim i przypodobawszy młodemu chłopakowi, utorował sobie drogę do nieprzystępnych dotąd dlań progów zamku.
Kasztelanic, jakeśmy mówili, był jednym z tych ludzi, którzy mimo zaniedbania się, puszczenia cugli i rozpasania, umieją gdy potrzeba najróżniejsze przybierać fizyognomie. Dla Eugenka stał się powagą, tak umiał go oczarować.
Chłopak, którego matka dosyć pieściła, wpadł jednego dnia do niej, oznajmując, że kasztelanica Jaksę na wieczór zaprosił.
Porwała się na to jak raniona pociskiem pani Spytkowa, i z oczów jej trysła błyskawica. Pierwszy raz zgromiła syna, że śmiał to uczynić bez jej wiedzy, naganiła natychmiast panu Zarankowi, że na to pozwolił, ale koniec końcem zgodziła się, by kasztelanic został przyjętym, oznajmując tylko, że do niego nie wyjdzie i widzieć go nie będzie.
Wytłumaczyła to przed synem tem, że towarzystwo tego człowieka znajduje dlań niestosownem, że między rodzicami była jakaś dawna nieprzyjaźń...
Eugeniusz zamyślił się, posmutniał... ale ani śmiał prosić matki, aby dla niego zmieniła postanowienie.
Rozkazano wszakże, aby przyjęcie było jak najwspanialsze i wyznaczono na nie paradne zamku pokoje, te właśnie, przez które widzieliśmy przechodzącego pana Nikodema Repeszkę.
Pan Zaranek miał sam tylko pomagać Eugenkowi w zabawianiu gościa. Niewiadomo nam, jak do tego doszedł, mimo swojego ubóstwa kasztelanic, że na oznaczony czas stawił się przed zamkiem nie opuszczony i zaniedbany jak zwykle, ale ubrany wykwintnie, na koniu bardzo ładnym i z masztalerzem, który
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Krwawe znamię.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.