Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

Faktem jest, że kto się szanuje, jechać musi... a wybredniejsi prawie nigdy w domu nie siedzą.
Pani Zawierska z córką — wybierały się tym razem tylko na wieś, do swego parku, w którym dość miały chłodu i ciszy. Bydgoska nie wiedziała jeszcze: czy powróci do do domu, czy dla Maniusi szukać będzie morskich kąpieli, któreby ją wzmocniły?
Po rozmowie z Horpińskim pan Emil, jak sparaliżowany, przez czas jakiś wcale nie wiedział, co pocznie. Przeszkody, które spotykał, zwiększyły miłość jego dla Maniusi; ale ona — ona — niestety, z początku tak mu życzliwa, znacznie ochłodła dla niego.
Matka mówiła i powtarzała ciągle, kładąc nacisk na to, iż córki wcześnie za mąż wydawać nie myśli, że ona jest wątłą i zamłodą.
Paczuski słyszał to codziennie.
Horpińskiego odwiedziny mniej teraz częste były — ale zawsze on tu najpożądańszym gościem, choć widocznie rywalem nie był. Natomiast, wprowadzony podobno przez niego, zjawił się tu młodzieniec, który odrazu nadzwyczaj został zachęcająco przyjęty.
Był to pan Leon Zagłoba, syn obywatela z Lubelskiego, jedynak, majętny i spowinowacony z najpierwszemi w kraju rodzinami. Starszy nieco od Paczuskiego, poważniejszy, przystojny,