Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

nie używał młodości — żył skromnie, upajając się coraz nowemi jakiemiś studyami, pracą, sztucznemi interessami, jakie sam tworzyć musiał, aby cel mieć przed sobą. Wszystkie siły młodzieńcze nosił zaoszczędzone w piersi, zużytkować ich nie mogąc.
W tych kołach, wśród których się obracał, młody, dobrze wychowany, majętny, odznaczający się wykształceniem i nauką — ciągle był drażnionym przez kobiety, starające mu się podobać, bo one go sobie podobały. Często bardzo serce mu uderzyło do której z nich; ale natychmiast musiał uchodzić, bronić się — aby nie uledz pokusie szczęścia niemożliwego.
Powiedział sobie w chwilach takich zatrutych, że powinien iść za wolą matki, raz nazawsze wdziać siermięgę, zerwać z tym światem, wyrzec się upodobań i nawyknień człowieka cywilizowanego... ale czuł, że ofiara taka była nad jego siły.
Po upływie pewnego czasu, na Rusinowym Dworze spędzonego, porywała go niewysłowiona tęsknota, ażeby choć głos życia posłyszeć. Sama też matka, niestała w swych postanowieniach, raz chcąc go widzieć chłopem, to znów panem, wyganiała go od siebie, aby stosunków nie zrywał.
Rusinowy Dwór z przyległemi gruntami, na