Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.

Horpińskiemu wiodło się daleko szczęśliwiej. Niecierpliwiło go wprawdzie szpiegowanie Emila i ten rodzaj prześladowania, lecz szkodzić mu to nie mogło. Jedyny dom, który cenił i bywać w nim lubił, był dla niego otwartym. Z sercem, boleścią długą zamkniętem, Sylwan ani mógł zamarzyć o pannie Michalinie, a położenie jego towarzyskie wogóle nie dozwalało mu ani myśleć o ożenieniu się: nie mógł więc dopuścić zakochania się, a miał moc wielką nad sobą. Panna Michalina była mu miłą — i stanowiła ciekawą psychologiczną zagadkę.
Nie była podobną do pospolitych kobiet, które on spotykał w ciągu życia. Niezwyczajnej piękności, nie była zalotną, a pomimo to piękność swą umiała i lubiła uwydatnić nader wytwornem ubraniem, smaku pełnem. Młodzieńczy zapał łączył się w niej z panowaniem nad sobą, spokojem, z jakiemś zadowoleniem warunkami życia — które się rzadko w młodych spotyka.