Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

jedynak także ojca, bo miał tylko dwie siostry, — nawykły był do życia dostatniego, gdyż prezes-papa i pensyą pobierał znaczną i z siebie był majętny. Ale ojciec, surowy, wymagał od niego, aby pracował, i dopilnowawszy dokończenia nauk, pozyskania stopni, — zaprzągł go do biura. Wytkniętą miał karyerę i wyznaczoną drogę.
Stosować się musiał do życzenia ojca, nie opierał mu się, — ale w duszy znajdował tę niewolę urzędu całkiem dla siebie zbyteczną. Wiedział, że ojciec mu majątek ziemski przeznaczał i wzdychał do wiejskiego życia, widząc w niem więcej swobody i niezawisłości.
Ale praca w biurze, którego głową był ojciec, zbyt utrudzającą nie była. Józio przez prezesa miał wstęp do towarzystwa najlepszego, bywał wszędzie i urzędowanie swe uważał za malum necessarium. Głową i wykształceniem Józio przechodził o wiele Emila, z którym był zaprzyjaźniony. Więcej od niego czytał, myślał i miał chwile poważniejszego zapatrywania się na życie. Pomimo to świat miał urok dla niego i odrywał go ku sobie.
Wyszedłszy z cukierni, dwaj przyjaciele zapalili cygara i gwarząc szli jeszcze czas jakiś razem.
Noc była jasna księżycowa, wiosenna, ciepła; ludzi już na ulicach niewiele. Ponieważ obaj do Krakowskiego Przedmieścia szli razem i w je-