Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

otwarte, stosunki tak jawne, że kłamstwo przylgnąć do progu nie mogło...
Wybredni tylko smakosze, spotykając się tu z professorami, z artystkami, z ludźmi niesalonowymi, ubolewali nad tem, iż pani Zawierska surowszego nie czyniła wyboru.
Któż wie? — onaby może mniej była gościnną, ale córka miała tylko jednę miarę i znała jedyną kwalifikacyą: wychowanie, talent i intelligencyą.
Nazajutrz po owem przedstawieniu, którem Żółkowski tak swych starych przyjaciół i wielbicieli zachwycił, był właśnie Czwartek, dzień zwykły obiadu i wieczornego przyjęcia u pani Zawierskiej.
Na obiad jednak mało osób proszono, dlatego, że ze wsi przybył właśnie ów przyjaciel nieboszczyka Zawierskiego a teraźniejszy rządca i opiekun tych pań: pan Kaźmierz Pruszczyc.
Wieśniak, nawykły do cichego życia, w towarzystwie stolicy czuł się nieswoim: nie chciała więc, przyjmując go, Zawierska mieć wiele osób u stołu...
Chociaż rządzca tylko, Pruszczyc był raczej na stopie opiekuna i przyjaciela. Szanowano go, ceniono, a stary zasługiwał na to... Nie mając rodziny, niegdyś żołnierz, Pruszczyc przywiązał się