Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Panna Michalina spojrzała zdumiona.
— Sozjów! cóż to ma znaczyć?
— Osobliwa igraszka natury — rzekł Paczuski, chcący się popisać z erudycyą. — Sądziłem, że coś podobnego spotyka się tylko w starych komedyach! Niech pani sobie wyobrazi dwóch braci... nazywają się Nitosławscy, mają prześliczne konie — tak z twarzy, głosu, ruchów podobnych do Sylwana Horpińskiego, że zobaczywszy ich, osłupiałem...
Jak żyję takiego podobieństwa anim widział, ani mogłem przypuścić.
P. Michalina słuchała... ale ją to mało zdawało się obchodzić. Paczuski starał się tym fenomenem niezmiernie ją zainteressować, — co mu się nie udało.
Nalegał tak na trafność swojego spostrzeżenia, iż kilka osób, z tych, które Nitosławskich widywały, wezwał na świadectwo. Wszyscy wistocie potwierdzili uderzającą niemal tożsamość rysów, lecz i panna i oni nie przywiązywali do niej wagi i mieli ją za przypadkową.
Panna Michalina dodała, kończąc rozmowę o tem, że rzeczą nie było rzadką, spotykać łudzące podobieństwa — tylko tem zadziwiające, że nie ciągnęły za sobą pokrewieństwa ani ciała ani ducha.
Professor W..... zakończył, że największy głu-