ani co on ma, ani zkąd pochodzi... ani czem się właściwie zajmuje.
— Pojmuje pani — dodał Paczuski — że człowiek, co tak starannie tai i pokrywa swą przeszłość — musi mieć do tego jakieś powody...
Zresztą, jak mówiłem, w towarzystwie bardzo wszędzie pożądany, oczytany, w obejściu się miły... i — ma chyba tylko przyjaciół, do których i ja się zaliczyć muszę.
Bydgoska się uśmiechnęła.
— Jak na przyjaciela, toś pan za surowy — rzekła. — Czyż koniecznie ma się za tą zasłoną coś ukrywać, czegoby się wstydzić miał?
— Ale ja tego nie mówię — odparł, tłómacząc się Paczuski — nie przypuszczam nic. Zdaję pani sprawę z tego, co jest, bom obowiązany mówić prawdę.
— Panna Michalina — dodała Bydgoska — mówiła o tym panu, niemal z entuzyazmem go wychwalając, a jej zdanie wiele u mnie waży.
— Ja też — przerwał zmieszany Emil — oddaję sprawiedliwość wielkim istotnie przymiotom Horpińskiego, tylko — nie lubię zagadek!...
Maniusia śmieszkiem milutkim potwierdziła, co mówił jej Emil: i ona dzieliła jego przekonanie. Zagadek nie powinno było się na świecie spotykać!...
W parę dni potem p. Sylwan przyszedł z usza-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.1.djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.