Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

sieką, z polem dobrem. Sprzedamy to dworzysko dolicha, wyniesiemy się wszyscy, zatrzemy ślady za sobą. Poczniemy życie nowe. Zobaczysz: ty odżyjesz, usta ci się zaśmieją, serce uderzy.
Stara gwałtownie głową wahać zaczęła i ręce łamać.
— Myślisz, że ja-bym tam żyć mogła, zakrzyknęła, gdzie każdego ziela zapach młodość-by mi przypominał, gdzie każde drzewo-by gadało do mnie o tem, co było, a nie powróci? Tobie się zdaje, że mnie-by lżej było? a to-by znaczyło wstąpić do grobu i w mogile chcieć kaszę gotować i gospodarzyć!
Ja tu nic nie widzę — zapominam — z tem mi lepiej.
Zaczęła się przechadzać gwałtownie, a Horpiński, niechcąc nalegać na nią i obiecując sobie później podjąć przerwaną rozmowę, w milczeniu powiedział jej dobranoc i poszedł do siebie.
Dziewczyna, zmordowana bieganiną całodzienną, spała, ale stara Tatiana słuchała podedrzwiami i — weszła zaraz do izby.
Wiemy, jak poufały stosunek wiązał te kobiety z sobą.
Tatiana wcale pani nie widziała w Horpynie, i obchodziła się z nią, jako ze słabszą, rozumiejąc,