dosyć długo. Usiłował się zbliżyć nareszcie do Michaliny, która uznała, że dla samej grzeczności unikać go nie mogła. Dozwoliła mu więc siąść przy sobie — i zaczęła się jedna z tych rozmów wstępnych, przegrywek do lepszej znajomości, jaką się zwykle pierwszy raz spotykające osoby wzajem badają.
Panna Michalina władała już zupełnie sobą, była chłodną i starała się tylko wyrozumieć, oile podobieństwo twarzy, głosu i ruchów ciągnęło za sobą jedność ducha.
Lecz im rozmowa o podróżach, o Londynie, o życiu w Anglii i t. p., przeciągała się dłużej, tem Misia się bardziej przekonywała, że ci dwaj bratersko do siebie podobni ludzie stali na krańcowo przeciwnych stanowiskach pojęć i poglądów.
Przed kilku dniami właśnie miała ona sposobność o tymsamym przedmiocie mówić z Sylwanem: mogła więc porównać ich ze sobą.
P. Wacław był prawdziwym anglomanem nieulegającym krytyce, a spostrzegaczem fenomenów życia zewnętrznych, w których głębsze znaczenie się nie zapuszczał. Opisywał wybornie, tłómaczył nawet śmieszności zręcznie — i za ten kres nie wychodził. Sylwan również wiele instytucyi angielskich, wiele cech obyczajowych uznawał naśladowania godnemi, lecz strony ujemne były może jeszcze dobitniej oznaczone w jego sądzie. A co
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.