Zaraz po pogrzebie Horpyny nadszedł list Wojtka i w nim list Misi. — Sylwan odpowiedział na nie w kilku słowach, oznajmiając poufnie Wierzbięcie o śmierci matki. Sama krótkość i suchość tego listu więcej mówiła, niżby przewlekłe skargi i żale powiedzieć mogły.
Wojtek, odebrawszy kartkę — pomyślał, serce mu się poruszyło. Nie chciał się radzić nikogo i zwierzać nikomu; pojechał tylko do Zaborowa i oznajmił pannie Michalinie, że postanowił widzieć się sam z Sylwanem — i natychmiast wyjeżdża do niego.
— Stało się co? mów mi pan otwarcie! — zapytała panna. — Myśli tej, nie miałeś wprzódy. Co pana do tego skłoniło? Bądź szczerym.
— Nic innego nad to, że widzę Sylwana w stanie ducha niebezpiecznym. Nie wie co ma czynić. Sądzę, że wpływ mój może mu się przydać na co.
— Jedź więc pan — odparła żywo Michalina — a zawieź mu odemnie, nie tylko pozdrowienie, ale zaproszenie gorące, aby nas odwiedził, a nie zamykał się z sobą samym, bo ma skłonność do trucia się najczarniejszemi myślami.
Jeżeli można, pochwyć go pan i przywieź z sobą.
Przed żoną Wojtek może się nawet nie przy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.