widzę tylko, że w końcu, z własnej woli, czy ulegając rodzinie, nieboszczyk ojciec chciał go mieć p. Horpińskim.
Wierzbięta nie nalegał już, dziękował tylko. Przyznał się wreszcie, iż tu nie szło jedynie o ocalenie Horpińskiego, który zasługiwał na współczucie, ale i o szczęście p. Michaliny.
O tej p. Wacław, odrzucony przez nią, nie mówił nic: wysłuchał zwierzenia się i milczał.
Zapewniwszy się, że dochodzenie prawne nazwiska nie dozna żadnej przeszkody ze strony rodziny Nitosławskich, Wierzbięta, wyraziwszy całą swą dla nich wdzięczność, natychmiast wyjechał, aby dalsze rozpocząć starania, a nadewszystko oznajmić p. Michalinie, że powinna była zwlec nieodzownie małżeństwo z baronem.
— „Niemogę nic więcej pani powiedzieć dla poparcia mojej prośby nad to, że wkrótce pewno przyjaciel mój Sylwan będzie się tak mógł wywieść ze swą genealogią, iż ci, co go nie znajdowali godnym pokuszenia się o związek z rodziną twą, przyjmą go z ochotą. Horpiński zmieni tymczasowe nazwisko i mieć będzie prawo używać tego które już było raz.... przyjęte....
„Brzmi to zagadkowo, dziwnie, ale nie w samych romansach trafiają się tajemnice i odkrycia cudowne. Zaklinam panią: do mojego powrotu nic nie postanawiać — niczem się nie wiązać. — Do
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.