Zamiast mieć Rzym stolicą całego katolickiego świata, Włosi zażądali go dla siebie.
„Florencya padła ofiarą.
„Wyobraź sobie to nagle, gorączkowo rozrosłe miasto, pomnożoną ludność, całe życie zjednoczonych prowincyi, zbiegające się tutaj na lat kilka, a potem nagle wszystko to wędrujące do Rzymu, zostawiające za sobą mury puste, drogi trawą zarastające, ulice nowe bez mieszkańców i tysiące ruin, poczynając od zadłużonego i zawiedzionego municypum, które padło ofiarą. Skłaniasz głowę przed patryotyzmem Włochów, którzy nawet syknąć z bólu nie śmieli tu, we Florencyi — gdy Rzym odebrał im wszystko.
„A że Roma oprócz tego miała potężny urok pociągający ku sobie — cóż dziwnego, iż teraz, wzmógłszy się, Florencyi część jej artystycznego znaczenia nawet odbierze? I tysiące cudzoziemców, którzy tu mieszkali, pociągną do Rzymu, choć tam nie znajdą ani Pittich, ani wielkiej galeryi.
„Pamiętasz od wieków niedokończoną facyatę wielkiego kościoła Najświętszej Panny dei Fiori? Zebrano się na wykończenie jej teraz. Dotąd razi jakąś dysharmonią barw i stylu, choć go się starano naśladować.
„Nowym jest wielki posąg Dantego, przed kościołem Santa-Croce, a za miastem, na górze, za
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.