Po zwierzeniu się tem, trwało czas jakiś milczenie. Hrabia Antoni po obiedzie rad był silniejszych wzruszeń i nawet roznamiętnionej rozmowy uniknąć. Wacław, przeciwnie, obiadem był ze zwykłego sobie umiarkowania — wykolejony.
Niezupełnie panował nad sobą.
— Hrabio — rzekł po namyśle — słowo honoru, że wszystko to pozostanie pomiędzy nami!
Wielkie oczy wytrzeszczywszy poczciwy powiernik, z pośpiechem rękę podał, zaręczając, że tajemnicy dotrwa.
Wacław schylił mu się do ucha.
— To cała historya — rzekł — która sięga żywota, ś. p. ojca naszego; nie miałem szczęścia znać go prawie, mało bardzo pamiętam, odumarł nas młodemi.
Nierychło, gdyśmy doszli do pełnoletności, ja i mój brat — znasz go, tak do mnie podobny jak Horpiński — zacząłem się w papierach po ojcu
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.