nił ten Horpiński, ze swem nadzwyczajnem podobieństwem do nas! Natychmiast mi na myśl przyszło: Ten być musi!
— Ale, mój drogi panie Wacławie — odparł hrabia — mnie się zdaje, że to czysta imaginacya. Horpiński, oile wiem, nigdy nie bywał na Ukrainie, i prawdopodobnie pochodzi z Galicyi, albo....
Tu hrabia się zatrzymał trochę.
— Właściwie, kto go wie? — dodał — ukraińskiego w sobie nic nie ma.
— Zapominasz o tem, — wtrącił Wacław — że ojciec umyślnie zacierał pochodzenie, że matkę i syna wywieziono.
Nitosławski ruszył ramionami.
— Dodajmy do tego — rzekł — że, chociaż ja nie wiem nic o nim, bardzo być może, iż on, przez matkę jest uwiadomiony o ojcu — że wie w jakim stosunku jesteśmy.
Nic naturalniejszego nad to, że nas nienawidzieć musi.
A właśnie on, jak tu wszyscy utrzymują, jest w szczególnych względach u babuni, u pań Zawierskich i u p. Michaliny.
Musi mi szkodzić.
Długo, długo hrabia Antoni głową poruszał, palił cygaro — ręką jedną bębnił po stoliku, nim rozważywszy, co mu Nitosławski zwierzył — odezwał się z wymijającą odpowiedzią:
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.