Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

rozmowę z gospodynią domu, spróbował ją zawiązać z córką; lecz Misia, jakby osłupiała — odpowiedziała mu tylko uśmiechem i poruszeniem głowy.
Te rysy znajome, miłe jej, które nieznany człowiek sobie przywłaszczył, czyniły na niej wrażenie niewysłowione — przerażające.
Pan Wacław mówił, uśmiechał się; głos był tensam, uśmiech jakby jego — ale na tem się ograniczało podobieństwo.
Myśli, sposób wyrażania się — różniły Nitosławskiego od Sylwana ogromnie. Więcej się to dało czuć, niż się mogło okazać w początku — lecz kilka słów starczyło, aby charakterystykę oznaczyć.
Wacław Nitosławski był często salonowym, najlepszego tonu wychowańcem i dziecięciem; gdy Horpiński przy formach najwyszukańszych miał w sobie coś nad nie i nad ten świat salonów wyższego.
Przypatrując mu się bliżej, panna Michalina spostrzegła, że podobieństwo rysów było czysto formalne, dla pospolitych oczów uderzające — ale pod niem kryły się dwie różne natury; Nitosławski należał do innej sfery ludzi — do innego działu ludzkości, który poza interessa powszednie okiem ni myślą nie wychodzi.
Po krótkiej rozmowie z gospodynią, a jeszcze