Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Któś T.2.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

siąca innych dworów zamożnych u nas, a że pani miała wiele smaku, wesoło więc było i ładniuchno w tem wiejskiem zaciszu.
Na pana nie chorował Wojtuś, był po szlachecku demokratą; ale dostatek w domu musiał być zawsze — i pewna elegancya nawet.
Po powrocie z oficyny pierwszą rzeczą, o której przemówił Sylwan do panny Michaliny, była radość, jaką miał z sąsiedztwa Wierzbięty.
— Od tych panów trudno mi się było czego dowiedzieć — rzekł — ale Wierzbięta jest moim przyjacielem od młodych lat, a sąsiadem Zaborowa. Na niego rachuję, że mi pomoże, objaśni... i.... znają panie Wierzbiętę?
Misia go widywała rzadko i krótko; wydał się jej nieco płochym; lecz pochwały Sylwana starczyły, aby go podnieść w jej oczach.
— Zaraz jutro jadę do Makolągwy — odezwał się Horpiński — Z kochanym Wojtkiem narada dla mnie jest ważną.
Niepodobna, aby, mieszkając tak blizko, prawdopodobnie żyjąc ze ś. p. Pruszczycem, nie mógł mnie w wielu rzeczach objaśnić.
Zawierska zmilczała: i ona zamało znała tego sąsiada, aby się o nim mogła z pewnością wyrazić: czy mógł się teraz przydać na co...
— Dobry i zacny człowiek — odezwała się — Pruszczyc, i wszyscy go tu chwalili; nie sądzę je-