Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.
92
1396.

sobie trzyma i wielkie zgraje ludzi niewiedziéć dla czego koło siebie chowa; — trzebaby mu ująć obroku. —
Pomówiony o myśl zdrady, zapewne niesprawiedliwie, Doumand przez Witolda niecierpiącego obok siebie żadnéj współzawodniczéj władzy i znaczenia, żadnéj siły, coby domową walkę na chwilę rozniecić mogła; — wyzuty został bez przyczyny na pozór żadnéj, z bogatych włości Ruskich i Zawilejskich dzierżaw, zostając tylko przy udziałach stryjów Binoina i Bubety.
Odarty z tego co miał Doumand, oszalał prawie z rozpaczy, a wyciosawszy, mówi Kronikarz, kół dębowy i wyszedłszy z nim na pole Kaulis (u Widziniszek) tak nazwane od pobojowiska i kości (Kaulas Kość), gdzie niegdyś walcząc na swych śmieciach Inflantczyków pogromił; wbiwszy ów kół w ziemię i kręcąc nim, powtarzał:
— Kręć się i ruszaj jako chcesz, jednak ty zgnijesz, a ziemia wiecznie będzie ziemią stała!
Te słowa biédnego Xięcia pełne gorzkiéj boleści, które Kronikarz tłómaczy, jakby potrzebowały objaśnienia, że się do Witolda stosowały; — wycisnęły sroga żałość, cierpienie wielkie; — miejsce, gdzie je wyrzekł Doumand, podwajało je, to było świadkiem pomyślności, władzy, zwycięztwa i zabytéj zasługi.
Doumand ostatni raz rzuciwszy okiem na pobojowisko, umarł potém z żalu i rospaczy.
Każda wielkość ludzka, okupuje się takiemi łzawemi ofiary.
Jakkolwiek Kronikarze nie wspominają o powodach zaboru włości Doumandowych, ta okoliczność niedokładnie jest wyjaśniona. Jest to cóś, czego nie mówią Kroniki, co się zostało za ich obrębem, czego napisać nie było można lub nie chciano, a dziś już domyśléć się niepodobna. Opuścili-