Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.
121
1399.

panowanie nad wszystkiemi krajami ziemi; bądź hołdownikiem moim, lub niewolnikiem zostaniesz.
Timur zdawał się truchleć licząc siły Witoldowe, oglądał się za siebie, czyli nie ciągną swoi, i mówił daléj: — Uznaję cię starszym i godzę się płacić ci dań coroczną.
Lecz im się bardziéj upokarzał, tém Witold wymagał więcéj, żądając w zamian pokoju nie tylko daniny i hołdu, ale bicia monety z twarzą W. Xięcia i znakiem litewskim na dowód poddaństwa.
Przewrotny Han udawał, że się namyśla jeszcze, ociągał się i zwlekał, posyłał podarunki i od dnia do dnia odkładał ugodę, łechcąc dumę W. Xięcia, aby uzyskać czas potrzebny. Witold ufny w swe siły, widział się już u kresu swych życzeń i sądził, że nie wyjmując z pochew oręża zawłada Tatarami. Timur wciąż spoglądał ku południowi.
Nagle, gdy układy bliskie się zdawały końca, Tatarzy zerwali je: nastąpiło głuche milczenie, po niém przestrach dziwny w obozie. Timur doczekał się posiłków oczekiwanych: stary, osiwiały w bojach wódz tatarski Edyga, z którym jak szarańcze chmury pogan ciągnęły, stał nad brzegami Worskli.
Był on niegdyś sługą Tamerlana, którego łaską się szczycił, a w Ordzie drugim Mamajem, rządził Hanem i kierował tłumami.
Zaledwie przyszedł a dowiedział się o warunkach umowy, rzekł Timurowi: — Lepiéj umrzéć.
I zażądał widzenia się z Witoldem.
— Waleczny Kniaziu, rzekł Edyga szydząc, młody Timur mógł cię uznać starszym nad sobą, ale nie ja. Ja jestem wiekiem starszy nad ciebie, więc pokłoń mi się, płać dań i odbijaj pieniądze z moją pieczęcią.