Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.
181
1409.

jących na piérwsze jego skinienie do Pruss wtargnąć, a Xże Jan Mazowiecki czekał także rozkazu tylko, by uderzyć na Zakon. W puszczach już nawet napadano i rozbijano poddanych krzyżackich.
W połowie Sierpnia siły Zakonu w pogotowiu do wojny były na granicach, gotując się wtargnąć do Polski. Szóstego Sierpnia jeszcze W. Mistrz wysłał Jagielle z Marienburga uroczyste wypowiedzenie pokoju, wykładając w niém powody zerwania przymierza. (Marienb. Dienst. vor Laurent. 1409). W dziesięć dni potém, gdy potrafiono od Polski odciągnąć dla Zakonu, wahających się dotąd XX. Swantibora Szczecińskiego i Bogusława Stolpeńskiego, a Biskup Chełmiński, lud zbrojny od siebie nadesłał, wpadł Marszałek z W. Mistrzem w granice ziemi Dobrzyńskiéj. Tu niewielki zastał opór. Miasto Dobrzyń naprzód zaskoczone, zdobyte, osada wybita, dowódzca nawet Jakób Płomieński ścięty, a gród spalony.
Ztąd poszli Krzyżacy na Rypin, Lipniki i Bobrowniki, które się zdawały gotować do silnéj obrony, lecz niespodzianie, dnia czwartego po oblężeniu poddały. Pod Bobrownikami ukazał się Arcybiskup Gnieznieński przybyły w poselstwie od Króla, jeszcze żądającego pokoju.
Mistrz zawsze dumny a teraz uzuchwalony, odparł, że Zakon z przyczyny Polski, poniósł dość kosztów, musi więc nagradzając je sobie część kraju zająć; żądał oddania Bobrownik i Złotorji, obiecując potém dopiero pomyśleć o pokoju. Posłowie do takich warunków umocowani nie byli. Poszli więc Krzyżacy pod Złotorję pijani powodzeniem swojém, i założyli obóz pod jéj murami tańcując i biesiadując z wszetecznicami, które im sprowadzono z Torunia. Nic tak okrutnym nie czyni, jak rozpusta; przy zdobyciu też zamku, srogie popełniono okrucieństwa. Bronił on się mę-