Najemni Czechy i Morawcy, przyszli w posiłek Polsce i Litwie; a choć i Jan z Tarnowa wielce był przeciwny ściąganiu najemnika sądząc, że się Polska swojemi synami obejdzie, zdanie Zbigniewa z Brzezia, przemogło. Król, poleciwszy rządy Arcybiskupowi Mikołajowi Kurowskiemu, ruszył nareszcie przez Mogiłę, Proszowice, Wislicę do Korczyna, gdzie z Królową Zielone Święta i Boże Ciało przepędził. W sobotę przed Ś. Witem szedł pieszo do Ś. Krzyża, wszędzie po drodze z gorącém nabożeństwem błagając Boga aby mu przebaczył, że idzie przeciw tym, którzy znamię Jego noszą na sukni, przeciw Mnichom Rycerzom. Zdawał się obawiać aby go Bóg nie ukarał za to targnienie się na sługi swoje. Przeciwnie Krzyżacy rachowali na pewnę wygraną, nie wątpiąc ani na chwilę, że zwyciężą, i dumnie przechwalając się wcześnie. W kilka dni po Ś. Janie, wyszedł Król z wojskiem z Wolborza. Po drodze straszne, na owe czasy przepowiednie, przerażać się go zdawały i od wojny odwodzić: w Sejmiczach piorun zabił kilka koni i człowieka, stopiwszy półmisek z rybami, na stole Dobiesława Olesnickiego.
W Kozłowie nad Bzurą, nadbiegł poseł Witoldów oznajmiając, iż on z Litwą i Tatarami przeszedł Narew, i prosił o kilka chorągwi posiłku na przypadek napadu i dla ukazania drogi. Podesłano przeciwko Litwie dwanaście chorągwi polskich; a Władysław Jagiełło udał się do Czerwieńska, gdzie ustawione były mosty na łodziach, i urządzona przeprawa na Wiśle przez niejakiego Jarosława cieślę. Tu wszystkie przewieziono ciężary, i wojsko przeszło całe.
Posiłki Czeskie i Morawskie płatne, i ludzie XX. Mazowieckich, zeszły się tu z siłami Litewskiémi i Tatarami