Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.
202
1410.

Posłowie wezwali Mistrza i Komandorów na radę, zachęcając do zgody, ukazując ile możności, że warunki podane przez Jagiełłę są umiarkowane, przekładając, że lepszy pokój pewny niż wypadki wojny niewyrachowane. Mistrz przybrawszy do rady Komandorów Elbląga, Torunia, Nieszawy i wielu innych (Długosz ich wylicza), ułożył z niemi wspólnie odpowiedź. Zdaje się z powieści kronikarzy, że Krzyżacy ufali i w siłę swoję i w świętości jakieś, które posiadali, tak że pewni będąc zwycięztwa, przez Marszałka dali odpowiedź Baronom węgierskim:
— Ułożylibyśmy się może o pokój, gdyby go Jagiełło pragnął nim wszedł, niosąc wojnę do naszego kraju; teraz zaś gdy Prusy naszedł, spustoszył, splądrował, zniszczył, wstydzilibyśmy się pokój jakby strachem wymożony zawiérać. Nie skłonim się ku niemu, aż się krzywd swoich pomścim. Rozstrzygniemy spory nie słowy ale orężem.
Posłowie próżno usiłowali przekonać jeszcze; wszyscy byli za wojną, prócz Komandora Gniewskiego. Tego zgromił Werner Tettingen mówiąc, iż lepiéj było z takiém zdaniem i myślą w domu pozostać. Spierali się jeszcze oba, gdy Scibor ze Sciborzyc rodem Kujawiak, wyjawiwszy także zdanie swe za pokojem, odepchnięty, zakrzykniony, że był Polak i polskim duchem przemawiał: umilknąć musiał.
Odszedł więc Piotr Korczborg z odpowiedzią, iż posłowie starali się o pokój napróżno. Krzyżackie akta poświadczają prawdziwość powieści Długoszowéj o tém jednogłośném za wojną zdaniu. Po wzięciu Dąbrowna (Gilgenburg) Zakon cały oddychał zemstą i wściekłością wołając, że lepiéj umrzéć z mieczem w ręku, niżeli niepomszczonym zostać.
Poznał Król, że wszelka nadzieja pokoju była płonna; dotąd bowiem i on i Witold i wielu w wojsku spodziewali