choczących zbroje szabel i berdyszów, że o kilka kroków mówiących słychać nie było. Wojska tak się z sobą blisko zwarły, iż noga o nogę, zbroja o zbroję się ociérały, szable w gardła mierzyły. Nie można było rozeznać mężnych od słabych i bojaźliwych, bo wszyscy zbili się w jedną massę, a póty nikomu posunąć nie było podobna, aż w szeregach padł zabity blizko, i zwyciężcy lub obok stojącemu miejsce zostawił. Połamawszy drzewce w piérwszém natarciu, musiano dla blizkości walczyć na szable, berdysze i siekiery, których szczęk, pisze Długosz, słychać było jak bicie młotów w olbrzymiéj rozlegające się kuźnicy.
Począwszy walkę, oba wojska zażarcie biły się przez całą godzinę, a żadne z nich nie cofnęło krokiem; oba pełne były zapału i męztwa, i wnosić nawet niepodobna, przy którém zostanie zwycięztwo. Lecz Litwa, gorzéj zbrojna, słabsza znacznie, rzadziéj stojąca, wytrzymawszy kilkakroć zmierzone na nią natarcia, piérwszą linją cofać się nieco i ulegać poczęła. Lewe skrzydło polskie stało murem. Poznawszy Krzyżacy słabość prawego skrzydła, zwrócili się na nie całą siłą; chciano je zmusić do cofnienia i rozsypki, a objąwszy z téj strony resztę wojska z boku, przełamać jednoczesnym z dwóch stron napadem. Plan ten w części się tylko udał. Natarłszy na Litwę, Ruś i Tatarów, zmusili ich Krzyżacy naprzód, cofnąć się nieco; nacierając potém coraz żwawiéj, piérwszą linję, drugą i ostatnią przełamali z kolei i rozbili, chociaż Witold napróżno krzykiem i biciem zawrócić usiłował na miejsce uchodzących. Litwini w popłochu, za Tatarami poszli w rozsypkę, część za sobą Polaków zmięszanych z ich pułkami pociągnąwszy. Chorągwie Tatarsko-litewskie: Wileńska, Trocka, Żmudzka, Nowogródzka, Wołyńska uszły z placu. W chwili, gdy prawe skrzydło wojsk złamane zostało, a Krzyżacy puścili
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.
219
1410.