Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.
223
1410.

swego Zbigniewa Oleśnickiego, do blizkich wojsk rozkazując, aby z powodu grożącego Królowi niebezpieczeństwa, co najrychléj lud ku niemu pośpieszał. Właśnie chorągiew, po którą Oleśnickiego posłano, szła do potyczki z nieprzyjacielem; a jeden z królewskich żołnierzy, Mikołaj Kiełbasa Nałęcz, wybiegłszy przeciw Zbigniewowi, zgromił go, i odejść mu precz rozkazał.
— Widzisz, że na nas Niemcy śpieszą, szalony! chcesz żebyśmy szli w pomoc Królowi uchodząc z placu? Cóżby to było jeśli nie ucieczka i sromotne tyłu podanie, dla nas i dla całego wojska, coby nas uchodzących widziało, wstyd a hańba — dla wszystkich nowe niebezpieczeństwo!
Zbigniew Oleśnicki odepchnięty tak od chorągwi dworzan królewskich, ku któréj się był puścił, tylko co odszedł, gdy ta starła się z nieprzyjacielem, i gwałtownie nań napadłszy, do ustępowania go zmusiła; powrócił do Króla z odpowiedzią, że wszystkie półki się biją, a nic na nich teraz we wrzawie i zapale walki, wymódz ani się im dać nawet słyszéć nie można. Przyboczna straż królewska, przez ostróżność, kazała mniejszą chorągiew, pod którą stali, zwinąć i schować, by przytomności Króla w tém miejscu nie zdradzała; a Władysław pozostał do koła objęty konną gwardją swoją, aby go nie postrzeżono. Lecz rozgrzany widokiem walki, i sam już chciał w niéj uczestniczyć, coraz goręcéj się wyrywał, konia ostrogami spinał, nawet Zolawa czecha, który konia pod nim za uzdę pochwycił i strzymał, lekko włóczni końcem odtrącił; na to jednak i na gniew jego nie zważając, przyboczni wstrzymać go potrafili.
Tymczasem rycerz z wojska pruskiego Dypold Kikeryc z Luzacij rodem (Leopold Kökeritz Misnensis?) w przepasce złotéj, w białym kaftanie i cały we zbroi, na cisawym koniu, odbiegłszy od wojska dopadł aż do Króla, potrzęsając