Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.
230
1410.

ły bracie, nad nieprzyjaciołmi pokonanemi mścić się i pastwić. Pokonaliśmy ich nie męztwem naszém, lecz łaską Bożą, nie upominajmy się u nich więcéj o krzywdy nasze, ale dziękujmy Bogu za zwycięztwo. Obejdźmy się łaskawie i łagodnie z więźniem, przebaczmy tym, którym los życie w bitwie darował.
Byłby może Witold za radą Króla poszedł, gdyby go nowe pełne dumy, obelżywe wyrazy dwóch jeńców do ostatka nie rozdraźniły. Rozgniewany ich zuchwałą mową, następnéj niedzieli d. 20 Lipca na stanowisku pod Morung, wywieźć kazawszy za obóz, mimo królewskiego oporu, pościnał. Gdy Witold wyrzucał Marguardowi obelgi dawne i zuchwałą mowę, ten miasto błagać go i przepraszać, odparł:
— Żem dzisiaj zwyciężony, to mnie nie poniża. Dziś mnie, jutro tobie los ten zgotowany może — na to wojna.
Lecz wróćmy do pobojowiska.
Nad zmierzchem król Władysław ze wzgórza, na którém stał, zszedłszy, cofnął się od krwawego placu na ćwierć mili, wielką liczbę wozów prowadząc za sobą w stronę ku Marienburgowi, i tu legł obozem. Wojsko wracające z pogoni ściągało się na nowe stanowisko, wszyscy weselili się ze zwycięztwa i radowali pojmując jak było stanowczém, i wielkiego dla przyszłości znaczenia. Całą noc przybiegały oddziały z łupem i jeńcem, a Król czuwał, odbierając chorągwie i niewolnika, rozporządzając nim tymczasowie do jutra.
Gdy przyszli na miejsce, gdzie obóz rozbić miano, Król z konia zsiadłszy, zmęczony pracą i upałem, położył się pod drzewem na łożu usłaném na prędce z gałęzi wiązowych; przy nim pozostał tylko jeden Zbigniew Oleśnicki. Od krzyku i częstych rozkazów w ciągu bitwy dawanych,