Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.
233
1410.

chunku rycerzy znaczniejszych, tylko dwunastu zabrakło, ale ludu mnogo.
Odbyło się dziękczynne nabożeństwo w obozowéj kaplicy królewskiéj ze śpiewakami w obec całego wojska: odprawiono trzy msze o N. Pannie, o Duchu Św. i Trójcy Świętéj. Przy innych ołtarzach śpiewano msze i nabożeństwo żałobne za dusze poległych w boju. Namiot cały przystrojony był w chorągwie pobrane, które rycerze znieśli i do koła obwiesili; rozpuszczone na wiatr szeleściły wśród śpiewów pobożnych (Długosz).
Potém Król znaczniejszych zaprosił do swego stołu, jako Witolda, X. Janusza i Ziemowita starszego i młodszego XX. Mazowieckich a nawet brańców wojennych XX. Konrada Białego Oleśnickiego i Kazimierza Szczecińskiego, wziętych we wczorajszéj potyczce.
Pozostała reszta zakonników w Malborgu z posłami Węgierskiemi, Mikołajem de Gara i Sciborem ze Sciborzyc, oczekiwali niespokojnie wieści, gdy jeden z krzyżaków, zdyszany unosząc życie z potyczki nadbiegł we zbroi, donosząc o wielkiéj przegranéj Zakonu i pobiciu wojsk na głowę. Lecz że się u niego dokładnie rozpytać nie było można, wniesiono, że cząstkową jakąś potyczkę przegrali Krzyżacy. W ślad jednak za nim nadbiegli i inni uciekający, potwierdzając wiadomość.
W liczbie tych zbiegów, był Piotr Swinka Dobrzyński chorąży, który przed potrzebą do Krzyżaków przeszedł. Ten dopiéro całą rzecz opowiedział jak była. Towarzysze Scibora, polacy, pełni byli radości, lecz Scibor nakazał im ją miarkować.
Niemcy ledwie dawali wiarę swéj klęsce, aż gdy wszyscy inni uchodzący potwierdzać ją poczęli, uznano nareszcie, że tak być musiało. Naówczas wielka rozpacz opa-