Radźcy polscy, którzy piérwsi może byli sprawcami tego poróżnienia, teraz lękając się go, bo wiedzieli co pociągnąć za sobą może, napróżno starali się złagodzić króla i pojednać ich obu. Za ich pośrednictwem i naleganiem, przyszło do zgody powierzchownéj; a Jagiełło jeśli nie przebaczył Witoldowi w duszy, podał mu rękę przynajmniéj dla oka ludzkiego.
W czasie jeszcze pobytu Jagiełły w Grodnie, metropolita Focjusz znajdujący się podówczas w Smoleńsku, chciał w obec króla przejednać Witolda, który mu był widocznie nieprzyjaźny. Ruś dotąd zostawała w rzeczach wiary pod opieką Witolda; dozwolonemi nawet były nawracania na obrządek wschodni w saméj Litwie, gdzie około 1404 roku Antoni biskup Turowski za wiedzą i pozwoleniem W. xięcia chrzcił i nauczał, co Krzyżacy wyrzucali Witoldowi. Witold jednak zamyślał zawsze, jeśli nie o połączeniu Kościołów obu obrządków (jak z prześladowania późniejszego tegoż biskupa, złożenia go z biskupstwa przez metropolitę Cyprjana i z postępku z władyką łuckim w r. 1401 domyślać się można), to przynajmniéj o niezależności duchowieństwa Rusi południowéj od metropolity Moskiewskiego. Wiadomo, że Witold miał zamiar zwołać biskupów Rusi południowéj, odsądzić Focjusza z powodu jego łakomstwa i niedbalstwa od zwierzchniéj władzy, i ustanowić osobnego metropolitę w Kijowie, któryby w niczém od Moskwy nie zależał; przez co związki duchownych, z krajami naówczas nieprzyjacielskiemi zerwane by zostały. Focjusz uwiadomiony o tém, pragnął ze Smoleńska udać się do Grodna, pro-