Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Litwa za Witolda.djvu/358

Ta strona została uwierzytelniona.
348
1429.

ne świętości pocałunkiem, innych prawie wzgardliwie pominął.
Witold wprowadził go wprost na zamek, który przygotowany był do uczty wspaniałéj, jaśniejąc przepychem niesłychanym, stosami naczyń złotych i srebrnych, kobiercami i t. p. Po podwórcach i dworach, częstowano dworzan i orszak cesarski z równym przepychem.
Nim przyszło do rozpraw o ważniejszych przedmiotach, a raczéj wśród traktowań, dnie upływały na zabawach, turniejach, gonitwach i wymyślnych łowach, z ptakami, psami, coraz w innych stronach i okolicach miasta. Na dworze błazen Hönne bawił zebranych gości. Tymczasem cesarz Zygmunt i cesarzowa Barbara, starali się po cichu przysposobić Władysława Jagiełłę, aby się koronacij Witolda nie sprzeciwiał; czemu jednak stary monarcha, tylko dla panów polskich i ich oporu, sprzeciwiał się coraz żywiéj. Witold, któremu przyobiecywana połyskiwała korona, w uniesieniu wdzięczności dla cesarza, obiecywał mu nawzajem 100,000 ludu, przeciw Czechom postawić.
Zwróćmy na chwilę uwagę na tych ludzi, o których żelazny opór rozbiła się ognista żądza Witolda; — na panów Rad królewskich.
Na czele ich nie zasługą lub zdolnością, ale raczéj dostojeństwem stał Wojciech Jastrzębiec arcybiskup gnieznieński, z ubogich rodziców, ze stanu nizkiego wzniesiony na najwyższą w Rzeczypospolitéj godność duchowną. Człowiek to był żądny wyniesienia, chciwy i liczną familją, którą wynieść i zbogacić pragnął, otoczony. Brat jego Scibor wojewoda łęczycki, miał dwudziestu synów, z których ośmiu w wojnie z krzyżakami polegli. Podania malują arcybiskupa wylanym dla rodziny, ulegającym możnym, nigdy wbrew niesprzeciwiającym się niczemu, przebiegłym